12 kwietnia 2020, 22:56
Felieton pisany dla www.planetakobiet.com.pl
Niezależność finansowa kobiet .
Moje Drogie, czym dla każdej z Was jest niezależność finansowa? Biorąc pod uwagę tytuł dzisiejszego tematu, jest to pojęcie indywidualnie rozpatrzone, w każdym personalnym układzie dwojga ludzi. Zaglądając z czystej ciekawości do Wikipedii, wpisując hasło "niezależność finansowa" czytamy: "bezpieczeństwo finansowe".
Cytuję: Bezpieczeństwo finansowe - najogólniej rzecz biorąc to zdolność do pozyskiwania środków pieniężnych w sytuacji, gdy zachodzi taka potrzeba. Jest to stan (niezagrożenia),który daje poczucie pewności funkcjonowania podmiotu oraz szansę na jego rozwój. Bezpieczeństwo finansowe rozumiane jest również jako stan pośredni w budowaniu niezależności finansowej. Antonimem tego pojęcia jest zagrożenie finansowe.
Kochane „Matki Polki”, to przede wszystkim do Was kieruję swój dzisiejszy felieton, choć może on być też przestrogą na przyszłość dla kobiet tzw. niezależnych (póki co bezpiecznych finansowo).
Decyzja o małżeństwie i macierzyństwie podjęta przez Was to zapewne mniej lub bardziej przemyślany krok. Co za tym idzie? Obowiązki małżeńskie oraz wychowawcze. Wszystkie kobiety, które przeszły przez ten okres, decydując się na urlop macierzyński, później wychowawczy zapewne wiedzą, jakie są tego układu plusy i minusy.
Nasze poświecenie względem dzieci (ogółem rodziny), możliwość danego nam czasu na ich wychowanie oraz zadbanie o wspólne dobra jakimi są np. dom, mieszkanie, ogród itd. jest BEZCENNYM doświadczeniem. Dlatego nie pozstaje mi nic innego, jak tylko pogratulować Wam wytrwałości, poświecenia, miłości z której to wszystko wynika.
Jestem jedną z Was, więc wiem, o czym piszę…
A teraz moje kochane przytoczę Wam jedną z autentycznych historii. W malutkiej pigułce zawrę konsensus sprawy z której powinnyście same wyciągnąć wnioski. Kibicuję Wam i życzę z całego serca, aby Wasz los potoczył się szczęśliwie…
Monika lat 43. Podjęła decyzję o zawarciu związku małżeńskiego będąc w ciąży z pierwszym dzieckiem, mając lat dwadzieścia dwa. Wcześniej życie stawiało na jej drodze wiele kłód, dlatego też udało jej się przebrnąć tylko przez szkolę zawodową. Tuż po szkole postanowiła podjąć pracę w celu uzyskania tzw.”bezpieczeństwa finansowego”. Cóż za wybór miała po szkole zawodowej? Pracowała w sklepie na stanowisku kasjerka. Wspomina, że myślała o tym żeby jeszcze pójść zaocznie się douczać, ale była zmęczona pracą i właściwie nie miała wsparcia ze strony rodziny w tej kwestii.
W międzyczasie poznała swojego męża i stało się. Po kolei: ślub, dzieci - jedno po drugim, w sumie aż piątka pociech. Wspaniale. Cudowna matka, oddana żona, zakochana po uszy w ojcu swoich dzieci. Sytuacja finansowa w rodzinie była ciążka, pracował tylko mąż, ona zajęła się wychowywaniem maleństw. Nie narzekała, że ciężko. Była zmęczona, ale była też szczęśliwą młodą kobietą u boku pracowitego, zaradnego mężczyzny.
Dzieci często chorowały. W domu radziła sobie jednak sama, sporadycznie korzystając z pomocy opiekunki. Nie było ich najczęściej na to stać. Gdy trójka z dzieci była już odchowana” z pampersów” Monika postanowiła pójść jeszcze zaocznie do szkoły, chciała mieć na początek przynajmniej maturę. Wiedziała, że mąż nie będzie z tej decyzji zadowolony. Bo kto w tym czasie kiedy ona będzie w szkole zajmie się dziećmi?
Przekonała go jednak, postawiła na swoim. On w weekendy zajmował się dziećmi, jej udało się skończyć szkolę średnią. Nie spała po nocach, uczyła się do egzaminów, przez dzień zajmowała się domem oraz dziećmi. Dała radę. Dzielna dziewczyna. On też dał radę - dzielny facet.
Matura - nie udało się. Po drodze Monika miała operację. Kobiece sprawy - guz jajnika. Pech chciał w dzień matur - termin operacji. Siła wyższa. Poddała się operacji. Obiecała sobie, iż prędzej czy później, temat dokończy. Miała na to pięć kolejnych lat.
Monika po drodze urodziła jeszcze dwoje dzieci. Problemy finansowe oraz zmęczenie coraz bardziej dawały się jej we znaki. Nadszedł kryzys. Później już był tylko gorzej. Brak szacunku ze strony męża, obraźliwe uwagi. Pojedyncze incydenty ze strony małżonka spowodowały, że Monika zamknęła się w sobie. Mąż Moniki w tym czasie rósł w siłę, budował swoje biznesowe imperium. Właściwie cały czas spędzał po za domem, który traktował jak hotel.
W domu nie było już ciepłej atmosfery. Obie strony miały do siebie wiele słusznych pretensji. Monika po drodze podpisała intercyzę. Wynikało to z jej niezałatwionych wcześniej spraw przed ślubem. Sama zaproponowała, aby zabezpieczyć firmę męża przed swoimi ewentualnymi problemami, do których zresztą nigdy nie doszło. Nie dopuściła do takiej sytuacji. Zabezpieczyła za to męża i jego majątek.
Umówili się wspólnie, że jeśli jej sytuacja będzie już stabilna i jasna, wówczas zlikwidują umowę małżeńską. Do tego jednak nigdy nie doszło. Sytuacja trwała tak przez prawie dwadzieścia lat ich związku. Monika mieszkała z dziećmi u męża w jego domu, stosunki ze swoją rodziną miała wówczas poprawne, aczkolwiek nie bardzo liczyła na jakąkolwiek pomoc z ich strony. Była niezwykle dumną, honorową kobietą, która nie przyznawała się nikomu, jak jest jej ciężko. Bała się plotek, a przede wszystkim swojej przegranej, do której nie chciała się przyznać.
Przyszedł czas, kiedy po jednej z walk, w której doszło do rękoczynów, Monika zrozumiała, że to koniec. Że oboje nie są w stanie się już zmienić. Sprawy zaszły za daleko… Monika trzykrotnie podejmowała próby wstrząśnięcia swoim partnerem wyprowadzając się z domu, kiedy puszczały tzw. zawory. Niestety za każdym razem, gdy obiecywał, że się zmieni i poprawi oraz przysięgał, że ją kocha i nie wyobraża sobie życia dalej bez niej, naiwnie wierzyła, że to prawda. Wybaczała...
Była naiwna i łasa na każdy komplement. Przez te wszystkie lata, gdy on pracował, ona była nie tylko kobietą lecz „robotem”, który musiał zadbać o wszystko. Mąż Moniki wpadł w rutynę, wydzielał jej środki potrzebne do funkcjonowania. Była oszczędna, zaradna, nie potrzebowała za wiele. Dla niej priorytetem były dzieci.
Dzieci z wiekiem zwiększały swoje potrzeby, ale i też obserwowały sytuację w domu. Zauważyły smutek i przygnębienie Moniki, które z roku na rok narastało. Dochodziło w domu do patologicznych sytuacji, gdy mąż Moniki osiągnął władzę, pozycję i pieniądze. Stał się egoistą. Wszyscy byli mu podporządkowani. Nikt się nie stawiał, bo ostatecznie i tak trzeba było się przed nim ugiąć, prosząc o pieniądze, które są niezbędne do przeżycia każdego kolejnego dnia.
Pułapka. Odczekała wszystkie smutne lata, otaczając się mocnym pancerzem. Łzy wyschły, krwawiło tyko serce, ale wiedziała o tym tylko ona. Po trzeciej próbie odejścia z domu, a później jeszcze naiwnego powrotu, Monika zaczęła podchodzić do wszystkich spraw równie egoistycznie jak jej partner. Jest już wyrachowana. Mieszka z nim dalej, twierdząc, iż w zasadzie robi to na razie dla swojej najmłodszej pociechy, która jest zresztą oczkiem w jego głowie.
Monika dopiero teraz zaczęła się spełniać zawodowo. Okazało się, że przez te wszystkie, niby stracone lata, Monika odkryła w sobie kilka różnych talentów, o których wcześniej nie miała pojęcia, iż jest w ich posiadaniu. Teraz, gdy mąż Moniki powoli wypala się zawodowo, dziewczyna rozkłada tak zwane skrzydła i z larwy samiczki zamienia się w cudownego motyla. Jest ponad nim.
Mówi otwarcie: - Jestem pewna, że niebawem usłyszy o mnie świat, ponieważ właśnie jestem na dobrej drodze, aby uzyskać swoją niezależność finansową, a co za tym idzie swoją WOLNOŚĆ.
Drogie Panie, nie dajcie się zwariować. Macierzyństwo, małżeństwo jest cudownym czasem, ale każda z Was powinna znaleźć czas na realizowanie swoich marzeń, postanowień oraz ... Własną pracę. Nie bójcie się: dom, rodzina - nic bez Was się nie zawali. To tylko Wasz strach powoduje, że tak myślicie.
Przywykłyście do siedzenia w domu i Waszych domowych obowiązków? W niczym nie jesteście więc lepsze od swoich partnerów. Macie do nich pretensje, że wracają do domu po pracy i już nic więcej ich nie interesuje? Wy robicie dokładnie to samo. Rodzina do tej pory była Waszą pracą, a co później?
Pamiętajcie, obowiązki domowe dzielcie na pół. Będzie sprawiedliwie. Nie chowajmy się za plecami swoich mężczyzn mówiąc, że oni są od nas gorsi i że nie daliby sobie bez nas rady. Nie pozwólcie by byli po prostu wygodni.
W większości przypadków receptą na uleczenie związku jest po prostu partnerstwo oraz niezależność finansowa. Spróbujmy się dogadać a jeśli nie wyjdzie, wówczas nie ma złudzeń. Czas odejść. Postawić na siebie.
Niezależność finansowa to rzeczywiście bezpieczeństwo, wolność, ale przede wszystkim niewiarygodne poczucie własnej wartości.
Beata Gąsienica-Bednarz