Archiwum kwiecień 2020


Walka o godność
28 kwietnia 2020, 18:52

Walka o godność 

Godność człowieka jak mówi Wikipedia – jest to poczucie własnej wartości i szacunek dla samego siebie[1], co wyraża się w pragnieniu posiadania także szacunku ze strony innych z uwagi na swoje walory duchowe, moralne czy też zasługi społeczne[2]. Ma ona dwoisty charakter i odnosi się do godności osobowej i osobowościowej. Ta pierwsza jest właściwa każdemu człowiekowi, należna mu z samego faktu bycia człowiekiem. Godność osobowościowa natomiast jest zależna od podjętego przez daną osobę trudu i jej dokonań oraz wiąże się z rozwojem osobowości etycznej[3]. Jest jedną z podstawowych wartości w etyce rozwoju.  

Czym jest godność dla każdego z was? 

  Dla mnie godność ma szczególne znaczenie, zwłaszcza iż od wielu lat toczę walkę o nią z samą sobą jak i społeczeństwem, w którym przyszło mi egzystować. 

  Moi drodzy bardzo smutnym doświadczeniem dla człowieka jest sytuacja, kiedy to dochodzisz do wniosku, że do puki nie zabierzesz głosu w danej sytuacji, w której czasem zupełnie nie planujesz\nie planowałeś się znaleźć poniesiesz klęskę. Czasem zastanawiam się nad powiedzeniem cyt.” milczenie jest złotem” Czyżby? 

Jakiś czas i ja żyłam w przekonaniu zgodnie z powiedzeniem cyt. “prawda się sama obroni” otóż rozważam tę kwestię od wielu lat i doszłam do wniosku, że jestem znudzona już czekaniem... 

Życie każdego człowieka jest” zlepem “wielu doświadczeń, sytuacji których wcześniej nie mogłeś przewidzieć czy też sobie ich wyobrazić. Człowiek często niezależnie od tego czy chce, czy też nie chce zostaje przez “los” wrzucony na tak zwaną głęboką wodę... 

  Ileż razy w swoim życiu zachłysnąć się musisz, żeby wziąć tzw. oddech wynurzając się z powrotem na taflę życia, całe szczęście, gdy uda ci się jakimś cudem wynurzyć, niektórym zabrakło sił, a może porostu zwykłego szczęścia? Utonęli...jedni w otchłani kończącego się życia, inni zaś jak ja w otchłani zakamarków własnej osobowości i rozważaniem nad swą godnością. Potrzebowałam wielu lat, aby odbić się od własnego “dna”. Tak! Właśnie tak było i w moim przypadku. 

Posłuchaj, zatrzymaj się na chwilę, spróbuj rozważyć moją tezę. 

  Dla każdego z nas tzw. “dno” ma inny wymiar, dla każdego z nas to słowo ma inne znaczenie. Dla jednych dno kojarzy się z różnorakim uzależnieniem, dla innych bezpowrotnie utracony szacunek do własnej osoby. Dla niektórych dnem jest człowiek, który w naszym mniemaniu jest porostu mało wartościowy. Często mówi się On\Ona sięgnęła dna. 

Zaraz, zaraz moi drodzy, czy aby ostatni z przykładów nie jest zbyt pochopnie postawioną przez nas krytyczną opinią innego człowieka? Czy my w ogóle mamy moralne prawo do takich oględzin, nie znając dobrze cenzurowanego? 

  Cholera! jak łatwo przychodzi nam krytyka wobec drugiej osoby? Dlaczego praktykujemy w taki nonszalancki sposób opiniowanie innych? 

  To nie jest fair, zastanówmy się nad tym proszę... 

Przykład: np. Ja 

Niosę na własnych plecach bagaż różnorakich doświadczeń zarówno dobrych jak i złych. Niestety jak wiemy, tak jest skonstruowany człowiek. Na wiele z doświadczeń miałam wpływ na inne wcale... 

  Podejmuję każdego dnia jak każdy z was wiele decyzji niektóre z nich są strzałem w dziesiątkę niektóre totalnym pieprzonym nie wypałem! Sam/a wiesz przecież dlaczego jest to takie trudne? ponieważ z każdej jednej z decyzji jaką podejmujesz na co dzień składa się twoja przeszłość oraz przyszłość. Mówi się: cyt.” człowiek jest sam kowalem swojego losu...” Teoretycznie tak, praktycznie nie zawsze sprawdza się to powiedzenie w rzeczywistości, choć wolałabym by tak właśnie było. 

Otóż nie każdy z nas jest pewny własnych racji, które potrzebne są nam do podejmowania wielu różnych decyzji, skąd bierze się u nas ta słabość? Myślę, że wynika to z naszego dzieciństwa, ale te rozważania to dłuższy temat, może zostawię je na inny raz. No więc intuicyjnie sam\sama wyczuwasz, że masz z tym problem. Konsekwencją tejże niepewności jest ciągłe szukanie pomocy, wśród bliskich, znajomych i innych osób, które to uważamy za mądrzejsze od nas, są w pewnym sensie dla nas autorytetem. W taki o to sposób wiele razy podjęliśmy jedną z wielu decyzji opierając się na tym co podpowiadał nam dany autorytet. Z czasem jednak dojdziemy do konkluzji, iż zdarzy się i tak iż ów autorytet zawiódł. Tak zdarzyło się i w moim życiu wiele razy, wstyd się przyznać jak wiele... a jednak... 

  W konsekwencji podejmowanych decyzji teoretycznie moich własnych a jednak wspólnych... Był czas, w którym i ja spadłam na dno własnego ego przeczołgałam się po nim jak wrak, odbiłam się jednak i ostatnim tchem zawyłam z rozpaczy Boże help... 

Tych którzy nie znają mnie, obiecuję nadszedł czas, jestem gotowa teraz ja poznać Was.  

I oto jestem nowa” ja’’ więc nie krytykuj proszę zastanów się zanim wystawisz mi notę, walczę o godność swą którą różnie inni zwą, tym razem sama podjęłam decyzję czas przerwać milczenie. 

Niech moja mowa będzie brązem, niech będzie platyną nie chcę już złota z powodu milczenia walczę o utraconą przed laty godność, do zobaczenia... 

Beata Gąsienia Bednarz. 

  

  

  

"Między schabowym, a czerwonym dywanem"...
22 kwietnia 2020, 22:21

"Między schabowym, a czerwonym dywanem"

Pewnie zastanawiacie się teraz nad tytułem mojego wpisu. Wtf?

Używając trzech liter z ang. (wtf) postawionych na końcu w.w. zdania, uśmiecham się sama pod nosem nieco skrępowana, sądząc, iż (wtf) brzmi ładniej niż znaczenie tegoż skrótu w oryginale po polsku...

Tak czasem bywa, że każda z nas pod noskiem w swoim zaciszu domowym rzuci " mięsem'' nie tylko na patelnie, ale i w eter.

Nie byłabym sobą gdybym nie odkryła kart, BRZYDKIE SŁOWA? TAK, ZDARZA SIĘ, ŻE MÓWIE JE I JA!

Wracając do tematu, dzisiaj środa a ja jak każda "kura domowa "szykuję dla swojej rodzinki obiad.

Dzisiaj schabowy wskoczył mi do głowy, ziemniaczki w mundurkach, mizeria, świeży koperek, kompocik a dla dziecka deserek.

Nie to jednak najbardziej zaprząta moją głowę, bo wszystko inne co zaplanowałam na dziś mam już prawie gotowe. Podzielę się z Wami moimi rozważaniami.

Dostałam zaproszenie do udziału w plebiscycie pt. "Kobiety, które inspirują 2020". Od kilku dni zastanawiałam się czy aby jestem na to gotowa?

Czytając konspekt plakatu, który pojawił się w mojej skrzynce mail-owej byłam pewna, że to jakieś nieporozumienie ...Mianowicie organizatorką tegoż przedsięwzięcia jest moja znajoma, osoba bardzo znana oraz szanowana w show-biznesie zarówno w Polsce jak i za granicą.

Ilona Adamska

*założycielka magazynu: Planeta Kobiet, Imperium Kobiet, Law Business Quality oraz Egypt Exclusive

*wydawca, I.D.Media

*redaktor naczelna IK Magazine

*redaktor działu Wywiady z Gwiazdami

*specjalista ds. reklamy

*wydawca: Agencja Wydawniczo-Promocyjna I.D.Media, Podkarpacka Agencja Prasowa

*dziennikarz, felietonista, Agencja Wydawniczo-Promocyjna Jak być kobietą

*modelka

Chcę opowiedzieć Wam jak poznałam tę fantastyczną, mądrą, wykształconą, piękną kobietę, ponieważ to Ona: ILONA ADAMSKA tchnęła we mnie iskrę, która z czasem rozpaliła we mnie żar podniecając go od czasu do czasu przez lata, aby nie zgasł, za co będę jej dozgonnie wdzięczna.

Ilonkę poznałam na szkoleniu dedykowanym kobietom, poszukującym pomysłu" na samą siebie".

Kochani, przed kilku laty byłam jedną z nich, szukającą inspiracji dziewczyną z prowincji. Wówczas dojrzałam do decyzji, które skłoniły mnie by podążać za własnymi marzeniami. Ilona była jedną z prowadzących owe szkolenie nigdy tego nie zapomnę, był to moment w moim życiu, kiedy pierwszy raz zawalczyłam o samą siebie. Skłoniła mnie ku temu moja dorastająca wówczas córka, którą wzięłam na to szkolenie ze sobą. To był dzień w którym osobiście zamieniłam z Iloną kilka zdań, uważam iż gdyby nie nasza obopólna empatia moja i Ilonki dzisiaj nie byłabym w sytuacji i miejscu do którego właśnie dotarłam . Dzięki niej oraz mojej ciężkiej pracy, przemiany, którą musiałam sama w sobie przeprowadzić. Przełamałam swe lęki, obawy, zburzyłam z wielkim hukiem wizję własnej osoby, którą przez lata budowałam.

Byłam kiedyś bardzo krytycznie patrząc na siebie, zakompleksioną kobietą. Wiem, wiem zastanawiasz się, jak to możliwe?

Tak, jest to możliwe! Nie patrz na mnie wciąż przez pryzmat mojej urody, za którą przecież zapłaciłam w swoim życiu najwyższą cenę...Ci którzy mnie znają bliżej ,wiedzą co mam teraz na myśli. Nie oceniaj mnie powierzchownie, nie lubię tego, nie wiesz kim jestem do końca, nie wiesz co czuję, ponieważ nie jesteś w mojej skórze, tak jak ja nie jestem w twojej...

Wrócę jednak do sedna sprawy, ponieważ uciekłam myślami wstecz, a uważam, iż nie ma co roztrząsać wszystkiego na nowo, ten etap na szczęście mam już za sobą.

No więc moi drodzy dzisiaj po raz kolejny musiałam podjąć bardzo trudną decyzję, proszę, nie myśl sobie, że wszystko tak łatwo mi przychodzi będę musiała" coś" poświęcić, aby móc "inne" zyskać. Po raz kolejny moja starsza córka okazała się być dla mnie drogowskazem, po raz kolejny "pchnęła" mnie ku podjęciu decyzji o wzięciu udziału w plebiscycie, o którym wspominałam wcześniej. Podjęłam decyzję, zdecydowałam się. Już nie ma odwrotu, znowu przyjdzie mi walczyć tym razem o miano :

"Kobiety, które inspirują 2020"

Zgłoszenie wysłane. Córka zajęła się całą organizacją, zrobieniem mi zdjęcia, opisem mojej osoby oraz zgłoszeniem mnie do konkursu. Nie będzie łatwo jest ogromna konkurencja, kobiety moje konkurentki są naprawdę fantastyczne. To mądre, wykształcone, eleganckie, znające swoją wartość, pewnie stąpające po ziemi "WOMEN angels" dlaczego anioły? Ponieważ otulają swoimi skrzydłami inne kobiety dając im siłę, motywację oraz własną empatię.

Tak więc w przerwie przy smażeniu kotletów pomyślałam: jak to jest możliwe, iż stojąc przy kotlecie rozmyślam o czerwonym dywanie?

No więc mam od dzisiaj nowe powiedzenie: Kobieto nikt nie zabroni Ci marzyć "od schabowego aż po czerwony dywan" walcz i dąż do tego, aby twoje marzenia się spełniały!

Życzę tego Tobie oraz sobie.

Niebawem do walki stanę ja, mam nadzieję, że tym razem będziecie i Wy mnie wspierać, liczę na wasze głosy- smsy, tak jak wspieram Was w moich felietonach. Chcę być dla WAS" WOMEN Angel” -kobietą, która inspiruje...



Beata Gąsienica Bednarz





Empatia jednym z„ kluczy” do kariery.
18 kwietnia 2020, 10:00

Pozwolę sobie przytoczyć z Wikipedii znaczenie słowa empatia.

 

Empatia (gr. empátheia „cierpienie”) – zdolność odczuwania stanów psychicznych innych osób[1] (empatia emocjonalna), umiejętność przyjęcia ich sposobu myślenia, spojrzenia z ich perspektywy na rzeczywistość (empatia poznawcza). 

Sam poznawczy komponent empatii, czyli zdolność do wyobrażenia sobie perspektywy myślowej należącej do innej osoby (innymi słowy, rozeznania sposobów rozumowania innej osoby), określany jest mianem decentracji (czemu może, ale nie musi towarzyszyć komponent emocjonalny empatii, czyli zdolność do jednoczesnego współodczuwania stanów emocjonalnych owej innej osoby)[2]

Osoba nieposiadająca tej umiejętności jest „ślepa” emocjonalnie i nie potrafi ocenić ani dostrzec stanów emocjonalnych innych ludzi. Silna empatia objawia się między innymi uczuciem bólu wtedy, gdy przyglądamy się cierpieniu innej osoby, zdolnością współodczuwania i wczuwania się w perspektywę widzenia świata innych osobników. 

Psychologowie zastanawiali się, skąd bierze się uczucie empatii i dlaczego niektórzy ludzie są go pozbawieni. Empatia jest jednym z najsilniejszych hamulców zachowań agresywnych, więc jest to także pytanie istotne z punktu widzenia inżynierii społecznej.

 

Autorka:Słowo empatia mamy już utrwalone  w w.w. streszczeniu .Jest to tzw. teoria,natomiast  jak się to sprawdza w praktyce?U mnie działa to w sposób bardziej intuicyjny bez szczególnego wysiłku z mojej strony .Ta cecha charakteru jest jak gdyby częścią mojej osobowości. Wypływa ona  ze mnie naturalnie ,nie jest to w żaden sposób wyuczony trik .Choć niektórzy z nas tzw. egocentrycy będą mieli problem z praktykowaniem tejże metody komunikacji. Która jest niezwykle przydatna w  pozyskiwaniu automatycznej uwagi na sobie innego człowieka. Mając,posiadając w sobie empatię w miły(ciekawy)przyjazny sposób nawiązujesz kontakt z drugą osobą .Egocentryk będzie miał problem z zastosowaniem tejże metody  w życiu codziennym ze względu na zbyt „wygórowane” ego czyli akcent na „JA”

*JA- JESTEM MĄDRZEJSZY ,WAŻNIEJSZY,LEPSZY ITD., ITD...

Jeden z moich przykładów empatii:słuchając ludzi utożsamiam się z ich historią wczuwam się w ich stan emocjonalny w danym momencie rozmowy ,analizuję jej  treść automatycznie przeżywając jak gdyby była to rzeczywistość w której biorę czynny udział. Pozwala mi to lepiej zrozumieć drugą osobę. 

Egocentryzm (łac.ego – ja + centrum – środek) – tok rozumowania, który polega na centralnym umiejscowieniu własnej osoby w świecie. Niezdolność do akceptowania innych poglądów i postaw niż własne. 

W życiu człowieka egocentryzm jest naturalną postawą rozwojową, zarówno umysłową jak i moralną, na określonym etapie rozwoju dziecka (okres przedszkolny). Później, a szczególnie w życiu dorosłym, jest objawem niedojrzałości, a co za tym idzie niedostosowania do życia w społeczeństwie. Występuje również w niektórych stanach psychotycznych

Egocentryk postrzega świat wyłącznie z własnego punktu widzenia, poprzez absolutyzowanie własnych doświadczeń, obserwacji i przemyśleń, przy równoczesnym marginalizowaniu opinii pochodzących od innych osób. Nie przyjmuje do wiadomości innych opinii nawet w sytuacji, gdy są o wiele lepiej uzasadnione niż jego własne. Jest głęboko przekonany, że świat funkcjonuje zgodnie z jego mniemaniem lub że najlepiej by było, gdyby tak właśnie funkcjonował – na tej podstawie określa własne relacje z otoczeniem. Wynikiem takiego rozumowania egocentryka jest pogląd, iż wszyscy ludzie powinni postępować zgodnie z jego wolą i przekonaniami.

Być może dla niektórych z Was znaczenie takich słów jest oczywiste ,dlatego  więc wydaje się wam zupełnie bez sensu tłumaczenie ich. Zostanę jednak przy stanowisku iż powtórzenie czy przypomnienie niektórych z nich, nie zaszkodzi nikomu z nas, być może wyzwoli w was chęć pogłębiania wiedzy w szukaniu synonimów oraz używaniu ich na co dzień zamiast slangu który w ostatnich latach jest trendem praktykowanym wśród młodzieży  a i coraz częściej wśród dorosłych.

Nie krytykuję tego absolutnie w żaden sposób ponieważ jest to również jedna z form komunikacji w ściśle określonym gronie. Czasem chcąc przedostać się do wnętrza pewnej grupy ludzi (innego środowiska)znacznie będzie nam łatwiej używając ich slangu. 



Slang – zespół jednostek językowych (z zasady leksykalnych[1][2]) używanych przez wyodrębnioną grupę ludzi w określonym kontekście komunikatywnym[3], np. wśród ludzi dzielących pewną sferę zainteresowań[4]. Środki w nim zawarte podporządkowane są ekspresywności i są wynikiem spontanicznej twórczości mownej[5]. Według klasyfikacji Stanisława Grabiasa slang ma charakter jawny, czym odróżnia się od żargonu, eksponującego cechę intencjonalnej tajności[6]. Jako synonim terminu „slang” funkcjonuje również określenie „gwara (środowiskowa)”, przejęte z terminologii dialektologicznej[7]; czasem utożsamia się z nim również pojęcie żargonu[8][4]

Slangi różnicuje się ze względu na środowisko, w którym są używane – można wyróżnić m.in.: slang przestępczy, więzienny, młodzieżowy, internetowy, żeglarski, wspinaczkowy i naukowy. Niekiedy słownictwo slangowe pojawia się doraźnie w języku powszechnym, jednak wtedy przeważnie używane jest do celów humorystycznych, ekspresyjnych i stylizacyjnych. Slang różni się od zwykłej leksyki kolokwialnej tym, że ma ograniczony zasięg społeczny[

Zmierzając ku tezie tytułu:Empatia” kluczem” do kariery,chcę namówić Was do wydobycia z was tejże cechy charakteru na pierwszy plan „gry” interpersonalnej lub też zachęcić niektórych z Was  do ćwiczeń dialogów, zachowań w danych sytuacjach podaje dla tych którzy są ciekawych tematu przydatny link

https://www.glospedagogiczny.pl/artykul/praktyczne-cwiczenia-w-rozwijaniu-empatii

 

No więc moich drodzy mam nadzieję ie zdołam Was przekonać do tezy: ematia kluczem do kariery nie zależnie jak bardzo wygórowany jest wasz pomysł na siebie na waszą pracę a co za tym idzie waszą przyszłość , inaczej mówiąc karierę zawodową,status idt. empatia wywołuje na drugim człowieku chęć  zrozumienia,pozytywna komunikację a to z kolei pozwoli rozwinąć prawdziwą partnerską relację. Jeśli chcesz pokonać drogę do kariery poprzez empatię nie zapominaj o złotej zasadzie nr.1.mów bez oceniania 

Zasada nr.2.słuchaj co mówią inni bądź aktywnym słuchaczem.

Zasada nr 3.zaciągnięta z” slangu” czy też żargonu,gwary regionalnej

Uwaga:w naszej tradycji jest takie góralskie powiedzenie .cyt.”z dużą dupą wszędzie się zmieścisz a z wielką kufą nigdzie...” 

Tłumaczenie na język literacki:NIEZALEŻNIE CZY JESTEŚ GRUBY ,BRZYDKI ALE  JESTEŚ UPRZEJMY, MIŁY I UŚMIECHNIĘTY MASZ W SOBIE EMPATIĘ JESTEŚ MILE WIDZIANY W KAŻDYM DOBRYM  TOWARZYSTWIE. SPRAWDZA SIĘ TA ZASADA UWIERZCIE MI NA SŁOWO PRZePRAKTYKOWAŁAM TĘ ZASADĘ W SWOIM życiu.

Uważam iż w mojej „karierze” przez małe ” k” właśnie empatia jest kluczem do moich większych czy mniejszych sukcesów.

Życzę wam wszystkim powodzenia w drodze do waszej kariery mam nadzieję iż zachęciłam Was do szlifowania tejże umiejętności jaką jest empatia,jest ona do wyuczenia więc zachęcam wszystkich do ćwiczeń.

 

Beata Gąsienica Bednarz



Pandemia Koronawirusa kontra zwykły szary...
16 kwietnia 2020, 19:18

 

 

PANDEMIA KORONAVIRUSA KONTRA ZWYKŁY SZARY OBYWATEL.

 

Pokrótce wyjaśnijmy sobie znaczenie zwrotów pandemia, koronawirus,obywatel,człowiek  rozumny (myślący) oraz inteligencja.

 

Jak mówi Wikipedia :

  PANDEMIA(gr. pan ”wszyscy”,demos”lud”)nazwa epidemii o szczególnie dużych rozmiarach ,na dużym obszarze,obejmującej kraje ,a nawet kontynenty.

 

Autorka:  OBECNA SYTUACJA W KRAJU, PRZEZ KTÓRĄ ZAMKNIĘTO NAS W DOMACH.

 

 KORONAWIRUSY- gatunki wirusów należących do podrodziny Coronavirinea z rodziny

Coronaviridae w rzędzieNidovirales. Podrodzina Coronavirinaepodzielona została na cztery rodzaje:alfa, beta , gamma i deltakoronawirusy. Alphacoronavirus , Betacoronavirus,  Gammacoronavirus i Deltacoronavirus. Nosicielami poszczególnych gatunków mogą być ssaki lub ptaki.

 

Autorka:JEST TO JEDEN Z POWYŻSZYCH WIRUSÓW, KTÓRY ZAATAKOWAŁ W OSTATNIM CZASIE ” POŁOWĘ” NASZEGO  GLOBU.

NAZYWAMY GO TEŻ COWID-19 „po mojemu- tajemniczy Morderca...”

 

OBYWATEL- członek społeczeństwa danego państwa ,mający określone uprawnienia i obowiązki zastrzeżone przez prawo i konstytucję.

Autorka:W NASZYM PRZYPADKU  TO -MY POLACY.

 

 

CZŁOWIEK ROZUMNY(Homo sapiens) – gatunek ssaka, współtworzący z szympansami, gorylamioraz orangutanamirodzinę człowiekowatych(Hominidae, wielkie małpy). Jedyny występujący współcześnie przedstawiciel rodzaju Homo. Występuje na wszystkich kontynentach. Charakteryzują się wyprostowaną postawą, dwunożnością, wysoko rozwiniętą sprawnością manualną i umiejętnością używania ciężkich narzędzi w stosunku do innych gatunków zwierząt, używaniem językabardziej złożonego niż języki zwierzęce, większymi i bardziej złożonymi mózgami niż te u innych zwierząt oraz wysoko rozwiniętym instynktem społecznym.

 

Autorka:JA,TY,ON,ONA,ONO,MY,WY,ONI.

ZALUDNIAMY NIEMAL CAŁĄ KULĘ ZIEMSKĄ -CHODZIMY,MÓWIMY,MYŚLIMY ,ROZWIJAMY SIĘ.INACZEJ MÓWIĄC JESTEŚMY LUDŹMI ROZUMNYMI.

 

INTELIGENCJA(od łac. intelligentia - zdolność pojmowania, rozum) – zdolność do postrzegania, analizy i adaptacji do zmian otoczenia. Zdolność rozumienia, uczenia się oraz wykorzystywania posiadanej wiedzy i umiejętności w różnych sytuacjach. Cecha umysłu warunkująca sprawność czynności poznawczych, takich jak myślenie, reagowanie, rozwiązywanie problemów. 

W 1983 Howard Gardner przedstawił teorię Inteligencji wielorakiej; rodzaje inteligencji według Howarda Gardnera: 

Inteligencja językowa – umiejętność czytania, pisania i porozumiewania się za pomocą słów, doskonale rozwinięta u pisarzy, poetów i mówców. 

Inteligencja logiczna lub matematyczna – umiejętność rozumowania oraz liczenia. Najlepiej jest rozwinięta u ekonomistów, naukowców, inżynierów, prawników i księgowych. 

Inteligencja wizualno-przestrzenna – umiejętność malowania, rysowania, robienia artystycznych fotografii, rzeźbienia lub wyobrażania sobie trójwymiarowych kształtów; doskonale rozwinięta u nawigatorów i artystów. 

Inteligencja muzyczna – umiejętność układania piosenek, śpiewania, gry na instrumencie, pisania wierszy, a także stosowania rymu i rytmu. Szczególnie rozwinięta u kompozytorów, dyrygentów, muzyków. 

Inteligencja interpersonalna (społeczna) – umiejętność nawiązywania kontaktów; rozwinięta u sprzedawców, nauczycieli i przywódców. 

Inteligencja intrapersonalna (refleksyjna) – umiejętność skupienia uwagi na swoich uczuciach, umiejętność wyciągania wniosków z przeżytych doświadczeń i umiejętność planowania. Ten rodzaj zdolności wiąże się u niektórych ludzi z wielką intuicją. 

Inteligencja ruchowa – zdolności manualne oraz umiejętności sportowe; dobrze wykształcone u gimnastyków, tancerzy, rzemieślników i sportowców, a także chirurgów. 

Inteligencja przyrodnicza – umiejętność rozumienia praw natury i postępowania zgodnie z nimi; dobrze rozwinięta u biologów, rolników i osób działających na rzecz ochrony przyrody.

Jedynie dwa pierwsze rodzaje inteligencji są uznawane przez klasyczne modele edukacyjne

 

Autorka:WEDŁUG TEORII WYRÓŻNIA SIĘ OSIEM TYPÓW INTELIGENCJI .

OPIERAJĄC SIĘ NA BADANIACH :HOWARDA GARDNERA(PROFESORA UNIWERSYTETU HARVARDA) WNIOSKUJĘ IŻ KAŻDY CZŁOWIEK JEST INTELIGENTNY. 

CZŁOWIEK POSIADA  WSZYSTKIE RODZAJE INTELIGENCJI uwaga !!!ROZWINIĘTE W RÓŻNYM STOPNIU!

NAPOTKANY W SIECI NA PORTALU: BUSINESS INSIDER ARTYKUŁ NAPISANY PRZEZ :SHANA LEBOWITZ(BRANDEIS UNIVERSITY)

PT.”13 CECH ŚWIADCZĄCYCH O INTELIGENCJI SPRAWDŹ CZY JE POSIADASZ?”ZAINTRYGOWAŁ MNIE POSTANOWIŁAM ZGŁĘBIĆ SIĘ W TEMAT I ODPOWIEDZIEĆ SOBIE NA WSZYSTKIE 13 PYTAŃ.

 

SPRAWDZIŁAM SIĘ. POLECAM TEŻ INNYM, OKAZUJE SIĘ MOI DRODZY ŻE JESTEM INTELIGENTNA (HAHA) W RÓŻNYM  STOPNIU W KILKU W.W. TYPACH CO W TEORII OZNACZA ŻE POWINNAM ZROZUMIEĆ CO AKTUALNIE DZIEJE SIĘ W NASZYM KRAJU I KILKU INNYCH PAŃSTWACH GDZIE AKTUALNIE  ODKRYTO OBECNOŚĆ KORONAWIRUSA.

 

POSŁUŻĘ SIĘ NIEDOPOWIEDZENIEM O TREŚCI - WHAT THE F***?

Z CHARAKTERU JESTEM DOŚĆ ULEGŁYM CZŁOWIEKIEM ACZKOLWIEK WSZYSTKO DO CZASU…

NA POCZĄTKU CAŁEJ HISTORII Z TĄ NIE DO KOŃCA ZNANĄ NAM CHOROBĄ JAKĄ JEST COVID-19 CZUŁAM JAK GDYBY OBOWIĄZEK PODPORZĄDKOWANIA SIĘ WŁADZY. JAKO POPRAWNY  OBYWATEL NASZEGO KRAJU WYKONAŁAM WSZYSTKIE CZYNNOŚCI ,ZALECANE NAM W MEDIACH JAK RÓWNIEŻ W INNYCH INSTYTUCJACH KTÓRE LOKALNIE DZIAŁAJĄ DLA DOBRA OGÓŁU . POGODZONA Z KOLEJĄ RZECZY WYNIKAJĄCEJ Z TRUDNEJ SYTUACJI W POLSCE ORAZ NA ŚWIECIE ŚLEDZIŁAM NA BIEŻĄCO WSZYSTKIE NEWS-Y ORAZ FEJK-NEWS-Y .

   ANALIZA  TEMATU PANDEMII ZWIĄZANEJ Z CORONAVIRUSEM  ORAZ MOJA OCENA SYTUACJI SIEJE WE MNIE OBAWĘ ORAZ LĘK PRZED TZW. NIEZNANYM…JEST WIELE NIEWIADOMYCH ZWIĄZANYCH Z CAŁYM ZDARZENIEM.

WŁAŚNIE UŚWIADOMIŁAM SOBIE ŻE JESTEŚMY TACY „MALUTCY” W TYCH SWOICH WIELKICH „JA”

 

*JA WIEM !

*JA ROZUMIEM!

*JA WIDZĘ !

*JA SŁYSZĘ!

*JA WIERZĘ!

 

PROSZĘ PAŃSTWA WIERZYŁAM W COVID-19 I WIERZĘ NADAL ŻE TA CHOROBA ISTNIEJE NAPRAWDĘ ,WIERZĘ W BOGA PONIEWAŻ JESTEM CHRZEŚCIJANKĄ-WIERZĘ W NIEGO NADAL,WIERZĘ ŻE Z CHOROBĄ TĄ NIE MA ŻARTÓW ,WIERZĘ ŻE WSZYSCY  SZUKAJĄ „ROZWIĄZANIA” TEJ PATOWEJ SYTUACJI.

WIEM  TEŻ ŻE ŻADEN RZĄD NIEZALEŻNIE CZY PRAWICA CZY LEWICA NIE MOŻE POWIEDZIEĆ NAM CAŁEJ  PRAWDY,PONIEWAŻ WPADNIEMY W JESZCZE WIĘKSZĄ PANIKĘ...

MYŚLĘ CO ZROBIĘ W SYTUACJI GDY ZNAJDĄ ANTIDOTUM NA TĘ CHOROBĘ( SZCZEPIONKĘ) I ZECHCĄ NAS WSZYSTKICH HURTEM ZASZCZEPIĆ ?

Polecam link: https://www.facebook.com/Pobudka.org/videos/1811708288944974/

 

ZASTANAWIAM SIĘ SIĘ CO DALEJ Z SIECIĄ 5G?I CO ZROBIĘ W SYTUACJI GDY ZAMONTUJĄ TEN PRZEKAŹNIK W OKOLICY?

 

Polecam link:

https://www.youtube.com/watch?v=rp-7T45SN3k&feature=share

 

BIORĄC POD UWAGĘ WSZYSTKIE PIĘĆ PUNKTÓW MOJEGO „JA” ORAZ OSIEM RODZAJÓW SWOJEJ INTELIGENCJI, JAK RÓWNIEŻ ZNAJĄC ODPOWIEDŹ NA TRZYNAŚCIE PYTAŃ DOTYCZĄCYCH   CECH MOJEJ INTELIGENCJI .

UWAŻAM IŻ „JAKAŚ SIŁA WYŻSZA „ SPROWADZA MNIE I MOJE JA DO STANU PIERWOTNEGO HOMINIDAE .

COFNIJMY SIĘ WSZYSCY DO DEFINICJI CZŁOWIEK ROZUMNY.

 

MASAKRA !

 

CZY TA” SIŁA WYŻSZA”  JEST W STANIE WYKASOWAĆ NAM  ROZUM I WOLNĄ WOLĘ?

STEROWAĆ NAMI JAK ROBOTAMI?

W KTÓRYM MOMENCIE NAM  SIĘ PRZELEJE?

I CZY TO W OGÓLE BĘDZIE MIEĆ JAKIEŚ ZNACZENIE? 

WIARA ...

MIMO WSZYSTKO CIESZĘ SIĘ ,ŻE NADAL JESTEM WIERZĄCA !

JEST TO DLA MNIE TZW.INNY WYMIAR...

ODSKOCZNIA I NADZIEJA...




Beata Gąsienica Bednarz 










Mój los...wywiad z autorką książki -Beata...
15 kwietnia 2020, 10:54

https://www.ikmag.pl/beata-gasienica-bednarz-moj-los-historia-prawdziwa/

Niezależność finansowa kobiet .
12 kwietnia 2020, 22:56

Felieton pisany dla www.planetakobiet.com.pl

Niezależność finansowa kobiet .

Moje Drogie, czym dla każdej z Was jest niezależność finansowa? Biorąc pod uwagę tytuł dzisiejszego tematu, jest to pojęcie indywidualnie rozpatrzone, w każdym personalnym układzie dwojga ludzi. Zaglądając z czystej ciekawości do Wikipedii, wpisując hasło "niezależność finansowa" czytamy: "bezpieczeństwo finansowe".



Cytuję: Bezpieczeństwo finansowe - najogólniej rzecz biorąc to zdolność do pozyskiwania środków pieniężnych w sytuacji, gdy zachodzi taka potrzeba. Jest to stan (niezagrożenia),który daje poczucie pewności funkcjonowania podmiotu oraz szansę na jego rozwój. Bezpieczeństwo finansowe rozumiane jest również jako stan pośredni w budowaniu niezależności finansowej. Antonimem tego pojęcia jest zagrożenie finansowe.

Kochane „Matki Polki”, to przede wszystkim do Was kieruję swój dzisiejszy felieton, choć może on być też przestrogą na przyszłość dla kobiet tzw. niezależnych (póki co bezpiecznych finansowo).

Decyzja o małżeństwie i macierzyństwie podjęta przez Was to zapewne mniej lub bardziej przemyślany krok. Co za tym idzie? Obowiązki małżeńskie oraz wychowawcze. Wszystkie kobiety, które przeszły przez ten okres, decydując się na urlop macierzyński, później wychowawczy zapewne wiedzą, jakie są tego układu plusy i minusy.

Nasze poświecenie względem dzieci (ogółem rodziny), możliwość danego nam czasu na ich wychowanie oraz zadbanie o wspólne dobra jakimi są np. dom, mieszkanie, ogród itd. jest BEZCENNYM doświadczeniem. Dlatego nie pozstaje mi nic innego, jak tylko pogratulować Wam wytrwałości, poświecenia, miłości z której to wszystko wynika.

Jestem jedną z Was, więc wiem, o czym piszę…

A teraz moje kochane przytoczę Wam jedną z autentycznych historii. W malutkiej pigułce zawrę konsensus sprawy z której powinnyście same wyciągnąć wnioski. Kibicuję Wam i życzę z całego serca, aby Wasz los potoczył się szczęśliwie…

Monika lat 43. Podjęła decyzję o zawarciu związku małżeńskiego będąc w ciąży z pierwszym dzieckiem, mając lat dwadzieścia dwa. Wcześniej życie stawiało na jej drodze wiele kłód, dlatego też udało jej się przebrnąć tylko przez szkolę zawodową. Tuż po szkole postanowiła podjąć pracę w celu uzyskania tzw.”bezpieczeństwa finansowego”. Cóż za wybór miała po szkole zawodowej? Pracowała w sklepie na stanowisku kasjerka. Wspomina, że myślała o tym żeby jeszcze pójść zaocznie się douczać, ale była zmęczona pracą i właściwie nie miała wsparcia ze strony rodziny w tej kwestii.

W międzyczasie poznała swojego męża i stało się. Po kolei: ślub, dzieci - jedno po drugim, w sumie aż piątka pociech. Wspaniale. Cudowna matka, oddana żona, zakochana po uszy w ojcu swoich dzieci. Sytuacja finansowa w rodzinie była ciążka, pracował tylko mąż, ona zajęła się wychowywaniem maleństw. Nie narzekała, że ciężko. Była zmęczona, ale była też szczęśliwą młodą kobietą u boku pracowitego, zaradnego mężczyzny.

Dzieci często chorowały. W domu radziła sobie jednak sama, sporadycznie korzystając z pomocy opiekunki. Nie było ich najczęściej na to stać. Gdy trójka z dzieci była już odchowana” z pampersów” Monika postanowiła pójść jeszcze zaocznie do szkoły, chciała mieć na początek przynajmniej maturę. Wiedziała, że mąż nie będzie z tej decyzji zadowolony. Bo kto w tym czasie kiedy ona będzie w szkole zajmie się dziećmi?

Przekonała go jednak, postawiła na swoim. On w weekendy zajmował się dziećmi, jej udało się skończyć szkolę średnią. Nie spała po nocach, uczyła się do egzaminów, przez dzień zajmowała się domem oraz dziećmi. Dała radę. Dzielna dziewczyna. On też dał radę - dzielny facet.

Matura - nie udało się. Po drodze Monika miała operację. Kobiece sprawy - guz jajnika. Pech chciał w dzień matur - termin operacji. Siła wyższa. Poddała się operacji. Obiecała sobie, iż prędzej czy później, temat dokończy. Miała na to pięć kolejnych lat.

Monika po drodze urodziła jeszcze dwoje dzieci. Problemy finansowe oraz zmęczenie coraz bardziej dawały się jej we znaki. Nadszedł kryzys. Później już był tylko gorzej. Brak szacunku ze strony męża, obraźliwe uwagi. Pojedyncze incydenty ze strony małżonka spowodowały, że Monika zamknęła się w sobie. Mąż Moniki w tym czasie rósł w siłę, budował swoje biznesowe imperium. Właściwie cały czas spędzał po za domem, który traktował jak hotel.

W domu nie było już ciepłej atmosfery. Obie strony miały do siebie wiele słusznych pretensji. Monika po drodze podpisała intercyzę. Wynikało to z jej niezałatwionych wcześniej spraw przed ślubem. Sama zaproponowała, aby zabezpieczyć firmę męża przed swoimi ewentualnymi problemami, do których zresztą nigdy nie doszło. Nie dopuściła do takiej sytuacji. Zabezpieczyła za to męża i jego majątek.

Umówili się wspólnie, że jeśli jej sytuacja będzie już stabilna i jasna, wówczas zlikwidują umowę małżeńską. Do tego jednak nigdy nie doszło. Sytuacja trwała tak przez prawie dwadzieścia lat ich związku. Monika mieszkała z dziećmi u męża w jego domu, stosunki ze swoją rodziną miała wówczas poprawne, aczkolwiek nie bardzo liczyła na jakąkolwiek pomoc z ich strony. Była niezwykle dumną, honorową kobietą, która nie przyznawała się nikomu, jak jest jej ciężko. Bała się plotek, a przede wszystkim swojej przegranej, do której nie chciała się przyznać.

Przyszedł czas, kiedy po jednej z walk, w której doszło do rękoczynów, Monika zrozumiała, że to koniec. Że oboje nie są w stanie się już zmienić. Sprawy zaszły za daleko… Monika trzykrotnie podejmowała próby wstrząśnięcia swoim partnerem wyprowadzając się z domu, kiedy puszczały tzw. zawory. Niestety za każdym razem, gdy obiecywał, że się zmieni i poprawi oraz przysięgał, że ją kocha i nie wyobraża sobie życia dalej bez niej, naiwnie wierzyła, że to prawda. Wybaczała...

Była naiwna i łasa na każdy komplement. Przez te wszystkie lata, gdy on pracował, ona była nie tylko kobietą lecz „robotem”, który musiał zadbać o wszystko. Mąż Moniki wpadł w rutynę, wydzielał jej środki potrzebne do funkcjonowania. Była oszczędna, zaradna, nie potrzebowała za wiele. Dla niej priorytetem były dzieci.

Dzieci z wiekiem zwiększały swoje potrzeby, ale i też obserwowały sytuację w domu. Zauważyły smutek i przygnębienie Moniki, które z roku na rok narastało. Dochodziło w domu do patologicznych sytuacji, gdy mąż Moniki osiągnął władzę, pozycję i pieniądze. Stał się egoistą. Wszyscy byli mu podporządkowani. Nikt się nie stawiał, bo ostatecznie i tak trzeba było się przed nim ugiąć, prosząc o pieniądze, które są niezbędne do przeżycia każdego kolejnego dnia.

Pułapka. Odczekała wszystkie smutne lata, otaczając się mocnym pancerzem. Łzy wyschły, krwawiło tyko serce, ale wiedziała o tym tylko ona. Po trzeciej próbie odejścia z domu, a później jeszcze naiwnego powrotu, Monika zaczęła podchodzić do wszystkich spraw równie egoistycznie jak jej partner. Jest już wyrachowana. Mieszka z nim dalej, twierdząc, iż w zasadzie robi to na razie dla swojej najmłodszej pociechy, która jest zresztą oczkiem w jego głowie.

Monika dopiero teraz zaczęła się spełniać zawodowo. Okazało się, że przez te wszystkie, niby stracone lata, Monika odkryła w sobie kilka różnych talentów, o których wcześniej nie miała pojęcia, iż jest w ich posiadaniu. Teraz, gdy mąż Moniki powoli wypala się zawodowo, dziewczyna rozkłada tak zwane skrzydła i z larwy samiczki zamienia się w cudownego motyla. Jest ponad nim.

Mówi otwarcie: - Jestem pewna, że niebawem usłyszy o mnie świat, ponieważ właśnie jestem na dobrej drodze, aby uzyskać swoją niezależność finansową, a co za tym idzie swoją WOLNOŚĆ.

Drogie Panie, nie dajcie się zwariować. Macierzyństwo, małżeństwo jest cudownym czasem, ale każda z Was powinna znaleźć czas na realizowanie swoich marzeń, postanowień oraz ... Własną pracę. Nie bójcie się: dom, rodzina - nic bez Was się nie zawali. To tylko Wasz strach powoduje, że tak myślicie.

Przywykłyście do siedzenia w domu i Waszych domowych obowiązków? W niczym nie jesteście więc lepsze od swoich partnerów. Macie do nich pretensje, że wracają do domu po pracy i już nic więcej ich nie interesuje? Wy robicie dokładnie to samo. Rodzina do tej pory była Waszą pracą, a co później?

Pamiętajcie, obowiązki domowe dzielcie na pół. Będzie sprawiedliwie. Nie chowajmy się za plecami swoich mężczyzn mówiąc, że oni są od nas gorsi i że nie daliby sobie bez nas rady. Nie pozwólcie by byli po prostu wygodni.

W większości przypadków receptą na uleczenie związku jest po prostu partnerstwo oraz niezależność finansowa. Spróbujmy się dogadać a jeśli nie wyjdzie, wówczas nie ma złudzeń. Czas odejść. Postawić na siebie.

Niezależność finansowa to rzeczywiście bezpieczeństwo, wolność, ale przede wszystkim niewiarygodne poczucie własnej wartości.

Beata Gąsienica-Bednarz

Moje małe sukcesy.
12 kwietnia 2020, 22:48

Felieton pisany dla www.planetakobiet.com.pl

Moje małe sukcesy.

Sukces. Dla każdego z nas pojęcie to ma zupełnie inne znaczenie. Niedawno uświadomiłam sobie, że jestem kobietą sukcesu. Egzystujemy we wszechświecie w którym żyją istoty ludzkie, a wśród nich nieskończona liczba "ludzi sukcesu".



Dziś wiem, że jestem jedną z nich! I jestem z tego dumna.

Ludzie osiągają w swoim życiu wiele sukcesów w różnych dziedzinach życia. Jesteśmy wszechstronnie uzdolnieni i to też jest „sukces” . Tylko komu go przypisać? Każdy z nas ma na to swoją teorię.

Do niedawna żyłam w przekonaniu, że moje życie jest nudne, szare i bez sensu. Słowo "sukces" było dla mnie zupełnie obce. Wydawało mi się, że jest to jakaś abstrakcja. Coś, czego nigdy nie osiągnę ani nie doświadczę. Jedyne co trzymało mnie przy życiu, to fakt, iż jestem matką gromadki dzieci. Jestem odpowiedzialna i skoro zdecydowałam się aby je urodzić, to muszę stanąć na wysokości zadania i teraz je wychować.

Dzieciom poświęciłam swoją karierę zawodową oraz swój rozwój osobisty. Bardzo wcześnie doświadczyłam smaku słodyczy połączonej z goryczą, doznając na własnej skórze, czym jest macierzyństwo. Bywały wówczas dni, kiedy wydawało mi się, że już nigdy w moim życiu nie wydarzy się nic, co mogłoby doprowadzić mnie do sukcesu. Pojęcie to wówczas znaczyło dla mnie coś związanego z karierą zawodową. Nie wiem dlaczego tak płytko spostrzegłam świat?

W moim czterdziestoletnim życiu przechodziłam wiele momentów zwątpienia, poddawania się, załamania, zmęczenia a nawet depresji. Odczucia te były na tyle silne, iż powodowały u mnie osłabienie oraz zniekształcenie obrazu swojej przyszłości.

NIE TRAĆ CZASU NA SZUKANIE ORYGINALNYCH, EKSTREMALNYCH ZAJĘĆ DLA SIEBIE. JEŚLI TEGO NIE CZUJESZ, OZNACZA TO, ŻE ZBYT DŁUGO CZEKASZ. SWÓJ SUKCES OSIĄGNIESZ TYLKO WTEDY, GDY UWIERZYSZ W SIEBIE!

Przed czterdziestymi urodzinami doświadczyłam olśnienia. Przeglądając obrazy swojej przeszłości doznałam uczucia zapełnienia „pustki” jaką sama sobie przez lata wyimagowałam w głowie.

Dziś wiem, że moimi sukcesami są:

- Ukończenie szkoły
- Macierzyństwo
- 2 małżeństwa
- Walka w obliczu ciężkiej choroby
- Odkrycie na nowo Boga
- Zdobycie wiary w siebie
- Kilka sukcesów zawodowych

Te obrazy, jak klatki w starym filmie, przesuwały mi się w głowie. Czy jestem zatem kobietą sukcesu? Sama oceń. Ja z czystym sumieniem powiem: „JESTEM KOBIETĄ SUKCESU". Bo sukces i szczęście to małe "rzeczy", których często nie dostrzegamy.


Beata Gąsienica-Bednarz

Rozpad małżeństwa a poczucie winy.
12 kwietnia 2020, 22:39

Felieton pisany dla www.planetakobiet.com.pl

Rozpad małżeństwa a poczucie winy .

Decyzja o odejściu nie należy do łatwych. Z reguły to jedna ze stron decyduje się na tak drastyczny krok. Mało kiedy taką decyzję podejmują obie strony - byłoby to wbrew logice. Oznaczałoby to, że związek istniał bez uczucia a raczej stanowił wyrachowany kontrakt.



Wielu zapyta: Dlaczego ludzie nie mogli dogadać się w innych kwestiach w małżeństwie, skoro mają ze sobą tak świetne relacje? Ponieważ nie było prawdziwego uczucia! Uczucia jakim jest miłość. W początkowej fazie gorąca, namiętna, szczera. Później, gdy wygasa - żywa rana.

W większości przypadków ta ze stron, która decyduje się na zakończenie małżeństwa jest już z góry na przegranej pozycji. Dlaczego? Ponieważ cała odpowiedzialność spada właśnie na nią. W momencie pozostawienia swojego partnera czy też partnerki to ona podejmuje decyzję za dwoje. Niezależnie od tego, czy druga strona tego chce czy nie. Opuszczona strona w tej sytuacji zostaje tzw. ofiarą, czuje frustrację, przechodzi załamanie nerwowe, wciąż analizuje dlaczego do tego doszło? Dopada ją poczucie winy.Włącza się dogłębna analiza swojej postawy. Szukamy swojej winy.

Oczywiście lepiej wychodzi nam znajdowanie winy w partnerze / partnerce, która zrobiła ten pierwszy krok. Osoba pozostawiona czuje się przegrana. Wydaje jej się, że jest beznadziejna, skoro ktoś, nie oglądając się za siebie, odchodzi pozostawiając za sobą szmat wspólnie spędzonego czasu, masę wspomnień, niejednokrotnie dzieci oraz dobra materialne. Opuszczona osoba czuje się NIKIM.

Wydaje się, że ta strona, która opuszcza jest silniejsza a zarazem zła. Dlaczego? Ponieważ żyjemy w kraju w większości katolickim i tego typu rozwiązanie jest niemoralne, choć coraz częściej praktykowane i modne.

Jak jest naprawdę? Która strona w trakcie rozpadu małżeństwa cierpi bardziej? Odpowiedź jest jedna: obie strony przeżywają tak samo mocno rozpad małżeństwa. Obie strony borykają się z poczuciem winy, załamaniem czy flustracją. Obie analizują za i przeciw ponieważ nikt normalny nie odchodzi od partnera, jeśli związek był udany. Przykład?

Mając niespełna 19 lat wyszłam za mąż. Będąc jeszcze naiwną dziewczyną, wydawało mi się wówczas, że jestem dojrzałą kobietą, która wie, czego chce od życia. Decyzja o ślubie też wydawała mi się dojrzała. Wzięłam ślub Kościelny (bez cywilnego) z mężczyzną, który okazał się zwykłym oszustem. Związek rozpadł się po niespełna pół roku pozostawiając w sercu wstyd i problem natury religijnej.

Już rok później poznałam kolejnego mężczyznę. Dopadła nas strzała amora. Ze związku z którego przyszło na świat wymarzone dzieciątko nie pozostało nic innego jak tylko zawarcie ślubu cywilnego w celu uregulowania sytuacji prawnej naszej nowej rodziny. Na świat przychodziły kolejne dzieci. Niestety również i tu po czasie zaczęło coś pękać. Nie było kolorowo. Trwaliśmy jednak w małżeństwie przez prawie dwadzieścia lat.

Niedawno zrozumiałam, że błąd popełniłam już na początku, godząc się na związek zbudowany na tzw „piasku”. Związek, który miał za słabe filary i nie wytrzymał wielu prób.

Po dwudziestu latach odeszłam od męża z dziećmi. Nie było zdrady. Odeszłam bez słowa, bez łez, jednak z ogromnym poczuciem winy. Kochałam kiedyś tego człowieka do szaleństwa. Przeżyliśmy ze sobą wiele pięknych, ale i gorzkich chwil. Tęsknię za nim.

Decyzja o odejściu jest moją raną, która się sączy. Pragnę uregulować swoje życie religijne, a co za tym idzie unieważnienie poprzedniego ślubu. Chcę podjąć dojrzałą duchowo decyzję o powrocie lub całkowitym rozpadzie związku. Jest to próba dla obu stron: kto z nas bardziej kocha, kto przeczeka i przeżyje separację.

Dla wielu obserwujących z boku nasze małżeństwo ludzi - jestem na przegranej pozycji. Niewiele osób, znajomych, przyjaciół rozumie moją sytuację. Oskarżają mnie o to, że rozwaliłam związek, rozdzieliłam dzieci. Troje z nich mam przy sobie, jedno zostało przy ojcu - taka była decyzja dorastającego syna.

Po dwudziestu latach dostałam rozgrzeszenie, przyjęłam komunię śwętą i czekam, aż Bóg poprowadzi mnie za rękę i pokaże, jakie jest moje przeznaczenie. "Zbudujesz dziecino dom na skale" - wyszeptał mi do ucha któregoś pięknego razu.

Nie oglądaj się za siebie a twoje życie będzie doskonałe! Uwierz w siebie! Uwierz w miłość!

Komuś trzeba zaufać! Ja zaufałam właśnie Bogu.

Beata Gąsienica-Bednarz

Żyć z podejrzeniem nieuleczalnej choroby....
12 kwietnia 2020, 22:28

Felieton pisany dla www.planetakobiet.com.pl

Żyć z podejrzeniem nieuleczalnej choroby.

Wiadomość o podejrzeniu ciężkiej choroby powala z nóg. Mało kto przygotowany jest na taką ewentualność. Człowiek trafia do lekarza z nadzieją, że dostanie jedną z kolorowych drażetek i ból, który męczy nas od dłuższego czasu - minie.



Niestety, nie zawsze lekarz może od razu znaleźć „antidotum” na naszą chorobę. Najpierw należy przejść całą drogę diagnozowania choroby, a znając polskie realia, to trwa zbyt długo. Mało tego - niejednokrotnie zostajemy z nią sami. Bez pomocy. Powinniśmy wówczas skorzystać z pomocy psychologa.

Szukamy odpowiedzi - najpierw w głowie, później w internecie. Ogarnia nas obawa o swoje życie. Zaczynają się lęki. Nagle nasza głowa zawalona jest informacjami, które coraz bardziej osłabiają naszą psychikę. Dochodzimy wówczas sami do wielu wniosków, niekoniecznie trafnych czy właściwych.

Człowiek jest podatny w tym czasie na „wirus” zwany syndromem „cierpiętnika”. Wówczas okazuje się, że nawet najbliżsi próbując nas pocieszyć popełniają błąd mówiąc nam, że to na pewno jakaś pomyłka... lub też część z nich próbuje nam wmawiać, że nie jesteśmy chorzy i że to tylko nasza psychika. Słyszymy: „Będzie dobrze", "Nie martw się na zapas” albo "Jeszcze nie wiesz a już się martwisz” , itd.

Rozumiemy drugą stronę, że chce nas pocieszyć, ale my pogrążamy się wówczas jeszcze mocniej w rozpaczy, sądząc iż najbliżsi robią z nas panikarzy, słabych, poddających się chorobie, nie walczących.

Nawet jeśli człowiek chce walczyć to jest to walka z wiatrakami, ponieważ nie można walczyć z czymś, co jest jeszcze na tym etapie jedną wielką niewiadomą.

Choroba zaczyna się w gabinecie w momencie, gdy lekarz mówi nam, iż możemy być nieuleczalnie chorzy. To tam zaczyna się pierwsze stadium choroby. Rozwija się powoli. Na początku nie dociera do nas informacja o ewentualnej chorobie. Powoli zaczynamy rozumieć, że to wszystko, co uzbierało się już w naszej głowie w tym niekorzystnym dla nas czasie diagnozowania - może niebawem stać się nie wytworem naszej wyobraźni lecz realnym zagrożeniem. Czy ktoś może ma jeszcze wątpliwości, że ja nie jestem chory?

Cytuję: Pół roku temu dowiedziałam się o podejrzeniu u siebie SM (stwardnienie rozsiane). Od tamtej pory jestem nadal na etapie diagnozowania choroby, mam już syndrom wirusa „cierpiętnika". Nie walczę z chorobą ponieważ zdrowy rozsądek mówi: Z czym chcesz walczyć, skoro nie masz jeszcze postawionej na 100% diagnozy? Powiedziałam sobie: Boże, jeśli taki jest twój plan muszę pogodzić się z nim i zaufać w chorobie właśnie Tobie. Jestem już spokojna wyciszona i łagodna, potulnie czekam na ostateczny wynik. To już za trzy tygodnie.

Wniosek: Brak fachowej opieki psychologicznej na NFZ nad ludźmi zmagającymi się z takimi problemami. Jest to niezauważalny problem, który powinnien być tematem nr.1 w Polsce.

Beata Gąsienica Bednarz

Drodzy rodzice wzywam na alarm!
12 kwietnia 2020, 22:15


Felieton pisany dla www.planetakobiet.com.pl

Drodzy rodzice wzywam na alarm!


Ambitne matki, pracowici ojcowie. Czy wiecie, co robią wasze dzieci podczas, gdy wy zarzynacie się biegając za każdą przysłowiową złotówką, sądząc, że wówczas Wasze pociechy będą miały lepszy start w życie?



Zapewne jesteście święcie przekonani, że wasze dzieciaki są w stu procentach bezpieczne, ponieważ zabiegacie o lepszy status finansowy - właśnie dla nich. Tak, to prawda. Dzieciaki są zabezpieczone finansowo co nie znaczy, iż są bezpieczne.

Wasze dzieci mają wszystko to, o czym Wy mogliście w swoim dzieciństwie tylko pomarzyć, a nawet wybiegnę krok dalej - mają również to co Wam nigdy nie przyszło by do głowy móc posiadać, ponieważ Wasza wyobraźnia nie wybiegała wówczas aż tak do przodu.

Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, gdzie pieniądz stał się piorytetem. Co za tym idzie - nasze dzieci podnoszą nam stale poprzeczkę związaną z kolejnymi "wymysłami", uważając iż to jest ich rekompensatą za nasz ciągły brak czasu oraz brak poświęcenia im naszej uwagi.

Tym sposobem - my rodzice - rozpuszczamy nasze pociechy finansowo lub też obdarowywujemy je kolejnymi gadżetami, równocześnie oszukując samych siebie, sądząc iż robimy to wszystko w dobrej wierze. Tym czasem prawda jest taka, że "zabija" nas poczucie winy względem naszych pociech i stą to nasze, jakże nierozsądne, postępowanie.

Wpadamy w pułlapkę. Szukamy wszystkich możliwych ścieżek aby dotrzeć do celu (naszego dziecka), ale niestety poprzez złudne "dobro materialne" nasze dzieciaki w wieku od 4 -18 lat są expertami w obsłudze wszelakich urządzeń mobilnych typu telefony, smartfony, tablety, komputery. Wydawałoby się, iż nie ma w tym nic złego. Niestety to tylko nasze złudzenie! Dlaczego?

Coraz częściej słyszymy bądź sami stwierdzamy, że nasze dzieci są uzależnione od telefonów komórkowych bądź tabletów. Zgadza się! Sami jesteśmy sobie winni. Uzależnienie naszych dzieci zaczyna się wówczas, gdy my jesteśmy zmęczeni, szukamy za wszelką cenę sposobu aby chociaż na kilka chwil dziecko zajęło się "czymś". Telefon czy laptop to łakomy kąsek dla obu stron. Mamy kilka chwil tylko dla siebie, bez zbędnych pytań czy hałasu, po prostu ... relaks.

W tym czasie nasze dzieci serwują po sieci w której czyha wiele niebezpieczeństw.

Przykład 1: Rozmowa rodzica z 5 letnim dzieckiem:

- Co robisz kochanie?
- Nic, oglądam bajkę.
- Ok.

NIC NIE JEST OK!!! Dziecko włączyło SAMO youtube i ogląda proponowany filmik. Przecież samo nie umie jeszcze pisać ani czytać .W tym przykładzie oglądało bajkę rysunkową o konikach pony, które uprawiały sex na oczach dziecka.

Rodzic oraz 10 letni chłopczyk.

- Krzysiu dostał od rodziców konsole za pieniądze z Komuni Św. Naprawdę?
-A ile kosztuje taka konsola?
- Nie wiem, chyba 1000 zł. Chciałbym taką. Przecież też mam swoje pieniążki. Poza tym wszyscy koledzy mają. Tylko nie ja! Kupisz mi?
- Przemyślę, ok?
- Ok. kocham cię.

Ostatnim zdaniem dzieciak przekonał rodzica do zakupu konsoli.

Kolejnym zagrożeniem są gry komputeriwe w których nasze pociechy zamieniają się w maszyny do zabijania. Dzieciaki przyklejone do pilotów pogłębiają w sobie tzw. znieczulicę na przemoc, zabijanie, krew itd. Drastyczne sceny stają się dla nich chlebem powszednim, co przyzwyczaja ich coraz bardziej do przekonania, iż zabijanie nie jest wcale przerażające, wręcz rwą się do tego, by zabić wszystkich członków gry, tzw. wrogów - nazywając to misją co pozwala im przejść do kolejnego etapu.

Teraz zaczął się kolejny etap. Grę dzieciak kupił sam od kolegi, który ma nowszą wersję. Zaradny młody człowiek uczy się oszczędności. Kupił taniej. Myślimy. Kupił kota w worku. Nie mieliśmy kontroli nad tym z braku czasu. Kot, okazał się tygrysem.

Rozmowa rodzica z nastolatką.

- Mam zrobić prezentację multimedialną. Ta głupia Pani w szkole nie wie, że ja nie mam komputera.
- Rzeczywiście głupia! Nie rozumie, że my nie mamy pieniędzy? A inni mają wszyscy komputery?
- Tak tylko ja nie mam.
I co teraz? Nie wiem chyba dostane jedynkę.

Tym sposobem dopadło nas poczucie winy oraz zażenowanie, że nie umiemy sprostać wymaganiom szkoły i chociażby na raty, ale kupujemy komputer. Kamień spadł nam z serca. Sprawa załatwiona. Czyżby? Nastolatek przy okazji ma możliwości poszerzenia wiedzy potrzebnej do egzystencji w XXI wieku.

Teraz nasze dziecko ma w 100% dostęp również do plików do których nie dorósł emocjonalnie. Dzieciak teraz już nie będzie potrzebował rodziców do rozmów na nurtujące go pytania. Jednocześnie unikając niezręcznych pytań z naszej strony. Teraz znajduje je w sieci, tam otrzyma wyczerpujące odpowiedzi bez zbędnych naszych komentarzy. Niestety odpowiedzi są w sieci niecenzurowane.

Kochani rodzice, wzywam na alarm!!! Otwórzmy oczy, sprawdźmy, co robią nasze dzieciaki. Przegladnijmy historię w naszych urządzeniach mobilnych. Jeśli okaże się, że tam nic nie ma... ALARM!!! ALARM!!! Dlaczego ktoś wymazał historie? Ponieważ nasze dzieci mają coś przed nami do ukrycia!!! CO? Porozmawiajmy o tym z nimi. Może nie jest jeszcze zapózno.

Rozmowa rodzica z prokuratorem.

- Pańska córka planowała to od kilku miesięcy.
- Jak to? Dlaczego?
- W państwa komputerze znaleźliśmy odpowiedź na Pana pytanie. Nie czuła się kochana, w szkole przechodziła katusze, koleżanki znęcały się nad nią psychicznie. Wiedział Pan, że się cieła?
- Co to znaczy, że się ciała?
- Okaleczła się od roku, szukała informacji w sieci na ten temat i znalazła. Dlatego zrobiła to tak perfekcyjnie, zaplanowała to samobójstwo przecinając ostatni raz. Wiedziała, że ostatni, przecieła żyły głęboko.


Beata Gąsienica Bednarz

Wyjątkowe Kobiety
02 kwietnia 2020, 11:49

Drodzy czytelnicy chciałoby się jasno sprecyzować różnice po między kobietą z prowincji a kobietą z Metropolii.
Jak podaje Wikipedia:
Prowincja zamieszkały obszar z dala od stolicy. Termin używany potocznie, z lekceważeniem, dla obszarów opóźnionych w rozwoju cywilizacyjnym i kulturalnym ze względu na odległość od centrum politycznego, gospodarczego czy kulturalnego.
Metropolia duże miasto, które stanowi centrum gospodarcze i kulturalne większego obszaru.
Kobieta żeński dojrzały płciowo osobnik z rodzaju Homo.
Każda z Nas intuicyjnie wyczuwa” różnicę” bez potrzeby wskazywania palcem konkretnych cech różniących te kobiety. Są one tego samego rodzaju a jednocześnie są jakby” Inne” przetransformowane chociażby ze względu na ich miejsca zamieszkania. Ten fakt ma ogromne znaczenie w przemianie kobiet, ponieważ ze względu na potrzeby my kobiety jak kameleony zmieniamy swe barwy na potrzeby chwili, nic po nad to tak naprawdę nie różni nas od siebie. Zarówno prowincja jak metropolia ma swoje wady jak i zalety jak również wpływ na to jakie ostatecznie będziemy. Moje subiektywne zdanie jest takie: My kobiety niezależnie od miejsca naszego zamieszkania, jesteśmy wszystkie takie same! Silne a za razem delikatne, mądre a zarazem naiwne, skomplikowane a zarazem proste, piękne a zarazem nieodkryte-tajemnicze Damy...
Choć dzielą Nas od siebie kilometry różni Nas nasze “ubarwienie” to jednak przyciągają Nas wspólne przeżyte, trudne, ale i cudne, wyjątkowe historie, którymi niezależnie skąd jesteśmy i jakie aktualnie jest nasze ubarwienie warto podzielić się Nimi z innymi. Potocznie mówi się, że każdy człowiek uczy się na własnych błędach. To prawda! Jednak ja jako kobieta po przejściach nauczona własnym doświadczeniem powiem tyle: SZKODA...Byłoby o wiele łatwiej przejść przez życie słuchając tych którzy mają już za sobą swoje scenariusze oparte na faktach przeżyte i przetrawione teraz mogą podzielić się z nami wnioskami jakie wynieśli z własnych historii a my postarajmy się wówczas nie popełniać podobnych błędów. Po co tracić czas na szukanie własnego zakończenia? Lepiej zagospodarować czas na rozwijanie własnych pasji i żyć z miłością dla siebie i innych. Dzieląc się doświadczeniami dajesz kawałek siebie wszechświatu nie tylko konsumując go. Tego życzę Tobie i Sobie...
Oto historia jednej z Nas, kobiety żyjącej aktualnie na prowincji.
Barbara lat 48
Jako 15 letnia dziewczynka zaszła w ciążę z chłopakiem, który właśnie szedł do wojska, jej sytuacja rodzinna była trudna. Matka sama wychowywała ją oraz jej straszą siostrę, ojciec dziewczynek od lat prowadził podwójne życie, kochał inną kobietę od początku związku z ich matką. Nie miał odwagi przyznać wcześniej, jakie są jego uczucia. Popełnił błąd życia ożenił się z kobietą, której nie kochał. W rezultacie tejże pomyłki przyszły na świat dziewczynki: Karolinka i Basia. Obie rozpaczliwie potrzebowały miłości rodzicielskiej, potrzebowały Ojca, który coraz częściej znikał z domu aż któregoś dnia nie wrócił. Okazało się, iż zamieszkał po sąsiedzku z miłością swojego życia, tam też czekały na niego jego dzieci. Dziewczyny nie miały już żadnych złudzeń, matka ich pracowała nie miała dla nich za wiele czasu któregoś dnia okazało się ze matka znalazła już swoją nową miłość, dziewczyny musiały szybciej dorosnąć. Basia uczyła się dobrze, była zdolna miała plany związane ze szkołą średnią była właśnie w ósmej klasie pojechała z matką do konkubina, tam poznała jego
rodzinę. Był tam chłopak starszy od Basi świetnie się rozumieli ba, nawet lubili. Któregoś dnia
chłopak poznał Basię ze swoim kolegą. Amor strzelił strzałą, okaleczając przy tym Basię.
Dziewczyna w euforii unoszących się feromonów w powietrzu oraz poczuciu bezpieczeństwa w
ramionach silnego mężczyzny zapomniała się na chwilę, ten moment wystarczył, aby jej życie
nabrało tzw. “dramy” od tamtego pamiętnego dnia Basia została tzw. “prawdziwą” kobietą. Nie
poszła do upragnionej szkoły weterynaryjnej, nie miała już takiej możliwości. Zdecydowała się
urodzić dziecko. Ojciec dziecka nie odzywał się do niej od tamtego wieczoru, wiedziała, że jest w
wojsku. Napisał do niej list, odpowiedziała krótko;” Nie pisz! idę do zakonu...” Wszystko zamarzło jak
bryła lodowa na jakiś czas. Basia w oczekiwaniu na narodzenie dziecka, nauczyła się haftu, to było
wówczas jej jedynym źródłem dochodu. Urodziła dziecko, przy małej pomocy matki wychowywała je,
haftując w wolnych chwilach. Któregoś pięknego dnia Basia sama wyruszyła do miasta, potrzebowała
nici nowych kolorów kordonków i chwili wytchnienia dla siebie, przechodząc przez pasy, napotkała
ojca swojego dziecka, zatrzymał ją! chciał spotkania, powiedział, że wie o wszystkim, że jest świadom
swego ojcostwa i chce zaprosić ją na kolację, aby porozmawiać. Nalegał, zgodziła się. Gdy przyszła na
umówione spotkanie chłopak wyciągnął z kieszeni pierścionek i oświadczył się jej, przyjęła
oświadczyny. Od tej pory żyli razem szczęśliwie, mieli ze sobą jeszcze dwoje cudownych dzieci, byli w
sobie zakochani po uszy, nie było im łatwo, ale najważniejsza była ich miłość. Zamieszkali w jej
starym rodzinnym domu, matka Basi mieszkała u konkubina, młodzi remontowali ruderę mieli sporo
planów aż któregoś dnia Paweł wszedł na słupa z wysokim napięciem obok budynku (był z zawodu
elektrykiem) chciał naprawić awarię, Basia przyglądała się mu wówczas jak pracuje w jednym
momencie zobaczyła iskry, prąd na jej oczach zabił Pawła...The end...chciało by się innego
zakończenia tejże historii. To tylko jeden z epizodów życia Basi, prawdziwy horror dopiero przed nią,
ale to już w następnej historii, bądźcie ze mną, podzielę się nią z Wami.
Ta kobieta w moich oczach jest kobietą ze stali, zasługuję Ona na uznanie, a dlaczego dowiecie się
być może kolejnym razem o tym sami.
Beata Gąsienica Bednarz

Toksyczny Ojciec
02 kwietnia 2020, 11:37

 

TOKSYCZNY OJCIEC...

 

Cudownym rozwiązaniem byłoby w jakimś momencie dojść do konkluzji, która pozwoli Ci zdać sobie sprawę iż lepiej będzie aby taki człowiek został w Twoim sercu ale nie w twoim życiu.Zaakceptuj prawdę, nie marnuj czasu ,należy Ci się szacunek! Uwierz , masz prawo do wyrażania swoich opinii uczuć i potrzeb. Znasz własne granice moralne, od dziś postaw Sobie oraz Innym wyraźny znak STOP! Na własnej granicy.

 

Każdy z Nas, intuicyjnie wyczuwa w którym momencie " granica" została przekroczona.

 

Reaguj !Egzekwuj prawo! Nie pozwalaj na łamanie zasad które Sam wyznajesz, wówczas uchronisz się od toksycznych "wampirów energetycznych" które skutecznie szukają okazji aby Cię poniżyć.

 

Przykład : Małgosia lat 45

 

Wychowała się w domu rodzinnym w gdzie zabrakło szacunku, ciepła i miłości pomiędzy dwojgiem ludzi . Byli to rodzice Małgosi.

 

Nie trudno jest sobie wyobrazić jak wyglądało dzieciństwo dziewczyny jak i moment w kórym dziewczyna dorasta , później zamieniała się w nastolatkę, kolejno dojrzałą kobietę. Traumatyczne przeżycia z dzieciństwa odbiły się piętnem w jej psychice, kolejno w jej życiu.

 

Dziś jest dojrzałą kobietą a jednak nadal zmaga się z pozostałościami tychże" podwalin" z dzieciństwa.

 

Małgosia w wieku 45-u lat dowiedziała się, iż jej ojciec ma wątpliwości czy jest Ona jego własną córką Tak tłumaczył swoje postępowanie w związku z „niesprawiedliwym” traktowaniem Małgosi między innymi na tle jej rodzeństwa. Znajomi, przyjaciele dziewczyny często zadawali jej pytanie: ” dlaczego tak jest, zastanawiali się, o co tu chodzi? Mówili : widać to gołym okiem, jest duża dysproporcja …” Małgosia tłumaczyła się( choć sama miała wątpliwości …) myślała że skoro jest najmłodsza, musi spokojnie poczekać na swoją kolej. Wydawało jej się to najsensowniejszym argumentem. Siostra Małgosi jako pierwsza zadała jej kiedyś pytanie ?”Czy ty kiedykolwiek zastanawiałaś się nad tym jak my się kiedyś podzielimy majątkiem? Dziewczyna odpowiedziała: ”dlaczego mam się teraz nad tym zastanawiać? skoro ostatecznie i tak, tata o tym zadecyduje, my nie mamy na to żadnego wpływu…zawsze powtarzał, że wszystko będzie dzielił na dwie połowy ,więc wszystko jasne…ty i ja pół na pół” Nie zgadzałam się z tym do końca, ponieważ czułam się do tej pory poważnie ominięta w wielu kwestiach dotyczących finansów w rodzinie . Jednak ciągle miałam nadzieję ze Ojciec jeszcze zdąży wszystko przemyśleć ,naprawi swój błąd, ma jeszcze trochę czasu dopiero jest po 70-tce ,w świetnej kondycji fizycznej oraz zdrowotnej. Zupełnie byłam nie przygotowana na taki dialog w tym dniu, choćby dlatego iż kolejnego dnia miała mieć operację to nie był dzień odpowiedni na analizę pytania oraz sensowną odpowiedź .Małgosia trafiła na jeden z gorszych dni swojej siostry, która była dla niej nie miła, wręcz arogancka. Rozmowa miedzy siostrami szła wyraźnie w złym kierunku… w końcu padło to konkretne przesłanie :”Wiesz ja „pomagam” rodzicom od lat, jestem już tym zmęczona, chcę zająć się własnym biznesem ,wziąć pożyczkę dokończyć swój pensjonat. Mam wiele pomysłów ale potrzebuję na to sporo czasu i pieniędzy ,nie chcę już pracować u rodziców, chcę iść na swoje .Po za tym dom rodzinny jest wart 13mln złotych( hotel ,pensjonat) a na dzień dobry trzeba dołożyć do niego kilkaset tysięcy złotych, powoli on tonie jak „Tytanic” Ojciec ma swoje pomysły z którymi ja się nie zgadzam, nie mam siły z nim się kłócić, niech robi co chce, ja to widzę zupełnie inaczej…więc mam pomysł żebyś ty zajęła się teraz biznesem rodziców, trzeba się nim zająć na poważnie, poświecić temu czas…”Zaskoczona Małgosia pomysłem siostry i sformułowaniem wypowiedzi zwłaszcza iż użyła ona słowo „pomagam” zakłamała je. ONA TAM NORMALNIE LEGALNIE PRACUJE, MA PŁACONĄ PENSJĘ I ZUS? Małgosia odpowiedziała: ” Absolutnie nie ma takiej możliwości, już raz w życiu się sparzyłam na interesach z ojcem”

 

Prowadzili razem firmę Małgosia była w niej współwłaścicielem na papierze, prawda niestety była inna realnie była fikcją tzw. pionkiem ( lata 90-te)zostawił ją z firmą ,długami i wyjechał ,dobrze że wrócił sprzedał połowę swego majątku który dostał po swoich rodzicach, spłacił długi - resztę pieniędzy zainwestował w swój pensjonat, trochę poszalał, pobawił się, pomógł finansowo siostrze Małgosi a na nią SAMĄ mu zabrakło funduszu… Po tym czasie Sam zapożyczał się u niej oraz jej męża kilkakrotnie .Starał się oddawać ale zawsze to robił w taki sposób żeby wyglądało przed ludźmi, rodziną że jej daje pieniądze, a nie oddaje…

 

Nie ! kolejny raz tego nie zrobię mam swój biznes swoją firmę, rodzinę ,nie ma takiej możliwości naprawdę nie muszę, zwłaszcza iż rodzice nie są jeszcze tacy starzy. Uważam że skoro jeszcze to prowadzą, to mają na to siłę …” Siostra Małgosi nie takiej oczekiwała odpowiedzi…natomiast swoją kwestię miała przemyślaną, powiedziała: ”W takim razie, ja mogę się tym domem zająć, ale pamiętaj: TAK ŁATWO CI NIE USTĄPIĘ…”

 

Szantaż…Małgosia już zrozumiała o co chodzi…Wróćmy do DNA on nie miał odwagi powiedzieć jej tego prosto w oczy. Co można tłumaczyć(zrozumieć) zwłaszcza że musiało być to dla Niego trudne wyznanie(podejrzenie). Małgosia miała żal do ojca iż o" sprawie" wiedziało sporo osób (jak się później okazało)tylko nie" ONA" która padła "ofiarą" toksycznej relacji: OJCIEC/CÓRKA

 

Kobieta NIE CZEKAJĄC NA ROZWÓJ SYTUACJI zrobiła DNA okazało się iż nie ma żadnych wątpliwości 99,9% JEST JEGO CÓRKĄ ,tym samym uratowała honor swojej matki jak i zaspokoiła lęk oraz swoje zażenowanie .Napisała do Niego list w którym zawarła" istotę czyli wynik DNA" oraz wiele innych smutnych a zarazem głębszych wniosków do których " dorosła" aby móc mu je w końcu po latach wyjawić, teraz nadarzyła się przecież okazja. Chciała uświadomić Mu jak bardzo ją zranił na przestrzeni minionych lat w nadziei iż w końcu On zrozumie jak bardzo" szerokie spektrum represji OFIARY” czyli Małgosi, wiąże się z taką postawą jaką on reprezentuje. Dziewczyna od dzieciństwa miała toksyczne relacje z ojcem, nie zgadzała się między innymi na złe traktowanie matki, często wchodziła w konflikt z Nim w Jej obronie. Gdy stała się nastolatką ojciec był dla niej tyranem !

 

Skupiony zawsze na sobie, często potrzebował aby wyciągać go z różnych opresji z reg.grał rolę ofiary. Bywał podły, znęcał się psychicznie aczkolwiek w" pokerowej twarzy" zasłaniał się za maską wspaniałego kochającego ojca. Kontrolował jej życie poprzez emocjonalną manipulację, tym sposobem przez długie lata udawało mu się wpływać na wiele decyzji Małgosi. Często kłamał przeinaczając własną "prawdę" na swoje potrzeby . Z reg. stał w pobliżu jej osoby gdy miała jakiś problem lub kryzys, czuła że nie jest to szczere, czerpał z jej niepowodzeń radość tym samym podnosząc własne Ego.

 

Wiele razy poniżał dziewczynę podczas dyskusji na jej temat osądzając ją w różnych towarzystwach. Wszystkie pomówienia z czasem wracały do Małgosi jak bumerang ,jednak do tej pory stosowała Ona mechanizm obrony osobowości przez Represję tzn .polegający on na wypieraniu ze świadomości myśli, uczuć lub pragnień, powodując strach lub poczucie winy...w konsekwencji takiej postawy kobieta zmagała się z objawami depresji i zaburzeń własnych wartości.

 

Jak mówi Wikipedia: Wyparcie lub represja(od .łac. reprimere, odpierać ,odpychać ,tłumić) to jeden z mechanizmów obronnych osobowości znanych w psychologii.

 

Wniosek: Represja stosowana przez kobietę pozwoliła jej "przeżyć "te wszystkie lata. Nigdy nie doszło między Nią a ojcem do rękoczynów, aczkolwiek stała się Ona jego" ofiarą" i "niewolnikiem "własnego umysłu.

 

Strach zdominował kobietę zamknął ją w lochach własnego "Lęku" czekała iż w końcu nadejdzie chwila gdy będzie miała odwagę powiedzieć co o tym wszystkim myśli…

 

Po 45 latach postawiła wszystko na jedną kartę, odcięła się od Ojca oraz w konsekwencji i najbliższej rodziny .Ojciec pozostał tylko w jej sercu ,dziewczyna nie utrzymuje z Nim już żadnych kontaktów. Postanowiła zrzec się możliwości dziedziczenia po nim majątku przekazała mu przez prawnika tę wiadomość aczkolwiek On nie wyraził na to zgody jako przyszły spadkodawca. Postanowił ją wydziedziczyć SAM, tym samym karząc JĄ za nieposłuszeństwo oraz wyrażenie własnej subiektywnej opinii na temat "całokształtu" ww. liście...przecież ostatecznie to on musiał postawić kropkę nad i…Siostra Małgosi nie zajęła stanowiska w sprawie ,kobiety nie mają ze sobą żadnego kontaktu. Matka Małgosi wyjechała z kraju.

 

Dziewczyna przebolała już utratę swojej dawnej rodziny, zrozumiała że teraz rodzina dla niej to ta najbliższa- dzieci i jej mąż.

 

Pieniądze, majątek rzecz nabyta ,leżą na ziemi, należy tylko umieć po nie sięgnąć.

 

KIBICUJĘ Małgosi oraz wszystkim kobietom które do tej pory nie potrafiły wyegzekwować granicy.

 

STOP! Głowa do góry. Nie jesteś sam/sama ,dasz radę wierzę w Ciebie.Powodzenia…

 


 

Beata Gąsienica Bednarz